Follow Me @turkusowasowa

wtorek, 31 października 2017

Maria Turtschaninoff - "Maresi. Kroniki Czerwonego Klasztoru"

Autor: Maria Turtschaninoff
Tytuł: "Maresi. Kroniki Czerwonego Klasztoru"
Tytuł oryginału: "Maresi. Kronikor fran Roda Klostret"
Przekład: Patrycja Włóczyk
Wydawnictwo: Młody Book!
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 248




Tytułowa Maresi jest nowicjuszką w klasztorze osadzonym na wyspie Menos. Wraz z innymi dziewczętami uczy się o Prasiostrze, poznaje tajniki zielarstwa, farbowania tkanin, szycia. Z biegiem czasu, kiedy staje się pewniejsza siebie i bardziej doświadczona na wyspę przybywa nowa, jasnowłosa dziewczynka, którą Maresi traktuje niczym młodszą siostrę. Jai kurczowo trzyma się bohaterki powieści, podąża za nią nic przy tym nie mówiąc - staje się jej cieniem. Maresi przywyka do nowej sytuacji, kiedy to po wykonanych przez cały dzień obowiązkach zwykle zaszywała się samotnie w bibliotece i czytała stare manuskrypty oraz zakurzone księgi, a teraz przesiaduje tam wraz z milczącą towarzyszką. Wkrótce Jai otwiera się przed Maresi i wyznaje, że boi się ojca, który chce ją dopaść i zabić. Obawy młodej Jai spełniają się i pewnego dnia do wyspy przybija nieznany statek. Będący na nim żeglarze oraz ojciec Jai nie wiedzą jednak, jaką moc posiadają nowicjuszki Czerwonego Klasztoru oraz co tak naprawdę chroni je przed złem.

Zdecydowałam się zrecenzować tą książkę dlatego, iż sam opis wydawał mi się ciekawą historią. Do tego niebanalna okładka, świetnie odzwierciedlająca tytuł. Po otworzeniu powieści, naszym oczom ukazuje się mapka wyspy, co świetnie wprowadza Czytelnika w historię oraz w trakcie jej czytania pozwala łatwiej obrazować sobie położenie danych obiektów na wyspie Menos. Z pełnym skupieniem przewracałam kolejne kartki, by zapoznać się z tytułową bohaterką oraz tym, co się jej przydarzyło i powodom, dla których znalazła się na wyspie i w klasztorze. Pojawienie się Jai miało być punktem przełomowym powieści. Liczyłam zatem, że wtedy coś się wydarzy, coś nieoczekiwanego, co odwróci bieg akcji i wprawi Czytelnika w osłupienie i zadumę. Nic bardziej mylnego. Historia w dalszym ciągu toczyła się w wolnym tempie, a ja miałam wrażenie, że mimo niecałych 250 stron, które ma książka - było ich 1000. W "Maresi. Kroniki Czerwonego Klasztoru" właściwie nie ma akcji, nie dzieje się nic szczególnego. Jedna dość brutalna scena trochę mnie przytłoczyła, ale było to chwilowe uczucie, o którym szybko zapomniałam kontynuując przygodę z tą powieścią.


- Nie smuć się, Maresi. Kiedy coś nowego się zaczyna, stare musi odejść. Co nie znaczy, że przepada na zawsze.

The Bookseller napisał o tej książce: "Mroczna, dobitna i oryginalna... faktycznie wyróżnia się wśród ogromnej ilości książek dla młodzieży zalewających rynek". Czy się wyróżnia? Możliwe. Na pewno tym, że nie ma tu żadnej miłosnej historii, fascynacji czy niespełnionych nadziei. Książka z pewnością różni się od młodzieżówek, ale czy w ten dobry sposób? Nie jestem pewna. Nie będę ukrywać, że liczyłam na coś więcej. Język, którego używa autorka jest prosty, nieskomplikowany. Brak tu wyszukanych słów czy zwrotów. Książka ta zdecydowanie dedykowana jest tej "młodszej" młodzieży (mam tu na myśli dzieci w wieku 13-16 lat) - być może oni mieliby inne zdanie na temat tej powieści. Do mnie nie przemówiła zbytnio. Uważam, że autorka miała ciekawy pomysł, ale zbyt ogólnie go opisała. Nie wdała się w szczegóły, nie stworzyła porywającej historii. Za mało tu zwrotów akcji oraz, jak pisałam wcześniej, nieoczekiwanych wydarzeń. Książka mogła być naprawdę bajeczna, fantastyczna i mroczna. Tymczasem dla mnie jest tylko "i". Ot, bajka dla starszych dzieci bez rozbudowanej narracji oraz fabuły. Trochę jestem rozczarowana, gdyż mogło być z tego coś naprawdę dobrego i zachwycającego.

Oczywiście nikogo nie chcę zniechęcać do przeczytania "Maresi". Wiem, że książka ta znajdzie na pewno rzesze fanów, ale wśród tych młodszych Czytelników. Zatem bierzcie się do czytania, wyróbcie swoje zdanie na ten temat i koniecznie dajcie mi znać, co Wy myślicie o przygodzie Maresi i Jai w klasztorze.




Wasza Ann


Ocena: 6/10


- - -
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Młody Book!.




10 komentarzy:

  1. hmm brzmi całkiem ciekawie :) zostaję tu z Tobą na dłużej i pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przecudne zdjęcie. Wprost nie mogę się napatrzeć. Co do samej książki to jednak spasuję, gdyż jakoś nie wzbudziła mojego zainteresowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinię! :) Cieszę się, że podoba Ci się moje zdjęcie :*

      Usuń
  3. Hmmmm zdecydowanie nie jest to zatem lektura dla mnie, choć sam pomysł brzmi bardzo interesująco :)

    Pozdrawiam, she__vvolf ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł ciekawy, ale niestety jakos nie do końca mnie urzekła ta lektura.

      Usuń
  4. Ja mam ochotę po recenzji u Magii słowa <3 Lubię książki dla młodszych czytelników :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to w takim razie to zdecydowanie coś dla Ciebie!!

      Usuń
  5. Pierwszy raz słyszę o tej książce i nie powiem wydaję się ciekawa jednak nie jestem pewna czy przypadłaby mi do gustu.
    Naprawdę masz niesamowity blog i pięknymi zdjęciami :)
    Już zaczynam obserwować i pozdrawiam cieplutko, Tiggerss
    https://tiggerssreads.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za miłe słowa! Wiele dla mnie znaczą :)
    Z wielką chęcią odwiedzę Twojego bloga.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, który nie jest spamem! Motywuje do dalszej pracy i pisania :)

Jeśli spodobał Ci się blog, zachęcam do jego obserwacji oraz odwiedzenia mnie w social mediach!