Tytuł: "Sto dni po ślubie"
Tytuł oryginału: "Love the One You're with"
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 376
Ellen to młoda mężatka, która dopiero co poślubiła brata swojej przyjaciółki - Andy'ego. Andy pochodzi z dobrej, bogatej rodziny z zasadami i tradycjami, mieszkającej w Atlancie. Ona zaś - z rozbitej rodziny z Pittsburgha, stanowiąc totalne przeciwieństwo swojego męża. Na początku w ich małżeństwie wszystko układa się jak należy. Oboje stanowią kochającą i wspierającą się parę ambitnych ludzi z wielkimi planami na przyszłość.
Wszystko zmienia się pewnego deszczowego dnia, kiedy to Ellen wpada na swojego byłego chłopaka z dawnych lat. Leo był jej wielką miłością - bohaterka szalała za nim, nie liczył się dla niej nikt, oprócz niego. Dla niego poświęcała kontakty i spotkania rodzinne, a także zaniedbała przyjaźń z Margot, która miała jej to za złe i tym bardziej nie przepadała za chłopakiem. Po spotkaniu i krótkiej rozmowie przy kawie w Ellen odżywają dawne uczucia pożądania i szaleństwa. Zaczyna ona kwestionować swój wręcz zbyt idealny związek ze zbyt idealnym Andym oraz fantazjuje o dawnym ukochanym do tego stopnia, że zaczyna okłamywać męża i bliskich, byle tylko znaleźć się blisko Leo.
"Po pierwsze, nie da się ich nie porównywać. Kiedy wybierasz jakąś drogę, to normalne, że myślisz o tej, której nie wybrałaś. Zastanawiasz się, jak by wyglądało twoje życie."
Historia jaką prezentuje Emily Giffin jest dość błaha i chyba nie do końca przemyślana. Kto bowiem trzy miesiące po ślubie zaczyna myśleć o byłym? Nie wydaje mi się to realne. Zmieniłabym tu czas na rok czy dwa lata po ślubie (tytuł "365 po ślubie", choć tak odbiegający od oryginału, też brzmi ciekawie), kiedy pojawia się nuda i rutyna - wtedy taki scenariusz jest wcale niewykluczony.
Mimo tego małego minusika, książkę czyta się bardzo ciekawie. Postaci zaprezentowane w powieści ukazują nam się w pełnej krasie - odkrywają przed Czytelnikiem swoje przemyślenia, obawy, nadzieje. Momentami wręcz wczuwałam się w położenie bohaterki i zastanawiałam co ja zrobiłabym na jej miejscu. Co okazałoby się dla mnie ważniejsze? Co, a raczej kto? Czy zaufać sercu czy rozumowi? Jak postąpiłabym w takiej sytuacji?
Polecam wszystkim kobitkom, które chcą się zrelaksować i przeczytać fajne i lekkie romansidło! :)
Ocena: 7/10
P.S. Niedawno odbyła się premiera najnowszej powieści Emily Giffin: "Pierwsza przychodzi miłość". Darmowy fragment możecie przeczytać TU. Moja recenzja niedługo na blogu!
Za egzemplarz dziękuję:
O matko ale te książki są szybko wydawane. To już 2 część wyszła. :O
OdpowiedzUsuń? Ta książka była wydana 2 lata temu :P
UsuńJeeeju uwielbiam książki Emily Giffin :) Zwłaszcza "Coś pożyczonego" i "Coś niebieskiego" (tak na marginesie całym sercem byłam za Darcy, wszyscy zwalili całą winę i całe zło na nią mimo że jej "przyjaciółka" zrobiła coś podobnego i równie złego, jeśli nie czytałaś to polecam!), "Dziecioodporna", "7 lat poźniej"... <3 Teraz oczywiście poluję na "Pierwsza przychodzi miłość"!
OdpowiedzUsuńCzytałam wszystkie książki Giffin :) Moja ulubiona to zdecydowanie "Coś pożyczonego"!
UsuńTen Jedyny na moim ukrytym stosiku, ale jakoś aż tak mnie do tej pisarki to nie ciągnie. Chociaż wiem, że zbiera dobre recenzje, ale dla mnie musi przyjść odpowiedni czas, po prostu. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i zapraszam do siebie na konkurs trwający do 23:59! ;) No i przy okazji już zaproszę cię na rozdawajkę, która trwa od wczoraj. ;)
http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/
Na wszystko musi być odpowiedni czas! Tak to już jest :)
Usuńjakos mnie w sumie nie zaciekawiła, dosyc oklepana historia :D/Karolina
OdpowiedzUsuńCiężko teraz napisać dobrą książkę, z "nieoklepaną" historią :) Wszystko się już powoli powtarza w jakiś sposób..
UsuńSpotkanie z twórczością Emily Giffin wciąż przede mną i wciąż zastanawiam się od jakiej książki zacząć, aby się nie przejechać. Myślę, że podejmę tę decyzję dopiero za jakiś czas, ponieważ średnio ciągnie mnie do tej autorki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Polecam "Coś pożyczonego" na start :)
Usuń